piątek, 14 lutego 2014

Medalowy kacyk.

Wczoraj Justyna Kowalczyk zdobyła olimpijskie złoto w biegu na 10 km techniką dowolną.
Czy jest w tym kraju ktoś, kto jeszcze o tym nie wie?

Bardzo miło było zobaczyć taki sukces, tym bardziej, że miałem okazję na żywo zobaczyć moment w którym Justyna przekraczała linię mety. Wydarzenie to zwiastowało radosny i budujący dzień.

Oczywiście każde możliwe medium informowało o tym wydarzeniu próbując ugryźć swój kawałek medialnego tortu na gorąco, każdy chciał wziąć udział w sukcesie. Internet zasypały obrazki i komentarze internautów.

Pierwszy rysy w moim nastawieniu pojawiły się kiedy większość tych komentatorów totalnie olała panie, które zdobyły drugie i trzecie miejsce, jeżeli już wspominano to tylko o Bjoergen, która nie dała rady na końcówce i ukończyła bieg na miejscu piątym. Czy ktokolwiek zwrócił uwagę, że Polki zajęły również dwudzieste piąte i trzydzieste dziewiąte miejsce? Rozumiem problem legalnego dopingu, jaki stosują Norweżki, domyślam się jednak, że podobnych metod używa każdy sportowiec by podnieść swoją wydajność (ale to już temat na osobną notkę). Niestety, liczy się tylko pierwsze miejsce.
Drugi raz zniesmaczyłem się kilka godzin później kiedy wywiązała się rozmowa ze znajomym o sukcesie Kowalczyk, która szybko przeszła na temat kibiców. Znajomy, fan sportów zimowych, opowiedział mi jak spisują się polscy kibice na przykładzie swego czasu równie ubóstwianych dzięki Adamowi Małyszowi skoków narciarskich.
Otóż dotychczas, zgodnie z tym co serwują nam media wierzyłem, że poza piłką nożną kibice utrzymują w miarę sensowny poziom, a tu okazało się że śnieżki, przekleństwa i gwizdy to norma z jaką spotykali konkurenci polskich skoczków.
Ostateczną przesadą byłą sytuacja gdzie będąc wieczorem w knajpce na karaoke zauważyłem, że na ekranach systematycznie powtarzano zwycięski bieg. Przestałem liczyć gdzieś koło piątego razu.

Niestety po takim dniu sukces ten przestał cieszyć, szczególnie po skonfrontowaniu go z czeskimi wiadomościami, gdzie ładnie poinformowano o ich zawodniku, który w swojej dyscyplinie zajął wysokie ósme miejsce. U nas taka sytuacja zostałaby zostałaby okrzyknięta porażką lub podana tylko z obowiązku bo co to jest ósme miejsce.
Polacy to niestety wciąż taka mała zakompleksiona nacja, o silnej potrzebie udowadniania całemu światu, że jest najlepszy w czymkolwiek.
Nie potrafiący docenić tego, że dwudzieste piąte miejsce Kornelii Kubińskiej to również gigantyczny sukces.
Nie potrafiący zrozumieć, że Adam Małysz czy Kamil Stoch zanim zaczęli być mistrzami cieszyli się z sukcesu jakim było systematyczne plasowanie się w trzydziestce najlepszych skoczków narciarskich na świecie!
Nie potrafiący szanować konkurentów i doceniać małych sukcesów.
Kto poza mną oglądał F1 przed erą Kubicy? I kto ogląda teraz?

Na szczęście są już pierwsze efekty złotego medalu Justyny!
Wiadomości na Gazeta.pl napisały dziś o przypadku mieszkańca Nowego Sącza na komisji lekarskiej w ZUS-ie, który usłyszał od lekarza orzecznika, że skoro Justyna Kowalczyk może biegać ze złamaną nogą, to on może pracować ze złamanym palcem u nogi.
A co, my nie damy rady? !:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz