środa, 26 lutego 2014

Quo vadis Polsko?

Tak się ostatnio zastanawiam dużo nad przyszłością.  
Rewolucje coraz bliżej, na Ukrainie kolejna rewolucja, już nie pomarańczowa. W Bośni też walki, ciekawe kiedy (i czy w ogóle?) w Polsce coś się ruszy. Swego czasu jak wstępowaliśmy do UE popularny był żart, że "my Polacy już tak mamy" rozwaliliśmy komunę UE będzie następna.

Bije mi trzydziestka powoli, mam drugą grupę inwalidzką i chociaż jestem jeszcze w miarę sprawny fizycznie to czuję się już jak osoba trzeciej kategorii. Pracy dostosowanej dla osób niepełnosprawnych praktycznie nie ma, o pracy w domu chociażby dla kobiet w ciąży można tylko pomarzyć. Zawody w których szukam pracy na naszej prowincji są najczęściej w 99% sfeminizowane, a co za tym idzie - moje szanse na znalezienie tego typu pracy są w okolicach, jak to się mówi po Soczi, błędu statystycznego. Ciekawe co powiedziałyby na to feministki w kontekście równouprawnienia…(ale to już temat na osobną notkę, a nawet kilka)

Jak tak patrzę jak się Polska „rozwija” to nie wiem, czy na myśl o kolejnych „rozbiorach” powinienem się cieszyć czy raczej bać, że może być jeszcze gorzej?

Czy ktoś jeszcze pamięta z jaką nadzieją wkraczało się w nowy wiek?
Wszystko to gdzieś się rozpłynęło, wszyscy wyjeżdżali dorobić się, wrócić i żyć w lepszej wolnej Polsce. Teraz wielu żałuje, że nie pojechało wtedy, a jeszcze więcej cieszy się, że żyje „tam”, a nie tu.
Odnoszę wrażenie, że większość ludzi w tym naszym kraiku jest zajęta wyłącznie wiązaniem końca z końcem; żyjąc z dnia na dzień nie wierzy w swoje emerytury i nie wie co będzie robić za 10 lat.
Jak szczęśliwie żyć w takich warunkach?
Ktoś jeszcze wierzy w „zieloną wyspę”?
Ktoś jeszcze wierzy w coś?

Rzut okiem na naszą przyszłość:
Dzietność w Polsce wynosi około 1.6, dzietność Polek w UK 2.2 (+ci co utrzymują dzieci w Polsce za zasiłki na nie z UK).
Źli Polacy w Polsce nie chcą rodzić, odprowadzać podatku, żyć.  
Rozmawiałem z wieloma znajomymi planującymi lub mającymi już dziecko, czy mają zamiar mieć więcej niż jedno. Absolutnie wszyscy kierowali się w stronę nie, podkreślając prawie wyłącznie kwestie finansowe. Przypominam, że skończył się właśnie wyż demograficzny.  
Kilka lat temu koszt wychowania dziecka od 0 do 18 szacowano na minimum trzydzieści tysięcy złotych.
Ciekawe jak jest teraz?

Problemy z młodzieżą zwala się na gimnazja i przemoc w telewizji, traktując tymczasem piętnastolatka jak dorosłego konsumenta, ba nawet gorzej bo takim łatwiej manipulować. Urabia się go od małego, aby konsumował napędzając gospodarkę. Nikogo nie obchodzi jego tożsamość społeczna, nikogo poza jak pokazała ostatnia afera z gender kościołem. Jego rodzice na ogół są zbyt zajęci dorabianiem się, aby poświęcić mu więcej uwagi i zrozumienia, a z drugiej strony nie mają większego pojęcia o jego problemach i tym jak je rozwiązywać ponieważ sami nie zostali do tego specjalnie przygotowani.
Zastanawiam się jak ta młodzież ma budować lepszą przyszłość za dwadzieścia lat?

Inżynieria społeczna w naszym kraju nie istnieje. To co działa to relikt socjalizmu + interesy kościoła i agresywnego kapitalizmu. 
Młodzi ludzie dorastają nie mając marzeń, planów, pomysłu na życie. Nie mając nikogo kogo mogłaby sobie stawiać za wzór ani nikogo do kogo mogliby się zwrócić po pomoc i zrozumienie.  
Papieżowi Polakowi dawno się zmarło.
Owsiak produkujący się od dwudziestu lat pod koniec ubiegłego roku nie wytrzymał i chciał wywalić wszystko w cholerę.
Wcale mu się nie dziwię, ileż można napierdalać głową w mur?
Koleś ma ponad 60 lat i żadnych charyzmatycznych następców.
Kogo ma sobie stawiać za wzór dzisiejszy nastolatek? Biebera? Innych ludzi nie ma w mediach, nie sprzedają się. Jeżeli są prezentowani jako słabe jednostki lub przeciwstawia się im jakiegoś krzykacza, zagłusza lub ośmiesza. Tabloidyzacja pełną parą. Kultura wysoka schodzi do undergroundu, może jej to dobrze zrobi? Mamy ostatnio zastój, a jak śpiewa Kazik „Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny”.

Naprawdę jestem ciekaw co będzie dalej. Myślę, że za pokolenie to, co teraz nazywamy Internetem będzie traktowane jako kolejny chociaż sztuczny zmysł, ale o tym coś więcej napiszę w kolejną notce :)
Będzie postępować degrengolada i analfabetyzm. Nie wiem jak sobie z tym poradzi Polska. Już nie tylko nasz kraj jest postrzegany jako trzeci świat, ale powoli cała Europa. Jedno jest pewne, wybitnych jednostek nam nie zabraknie, a że będą im stawiać pomniki w Ugandzie czy gdzieś to historia nas już przyzwyczaiła ;)
Jeżeli nie wybuchnie żadna wojna, nikt nie wprowadzi nowej gospodarki opartej na usłudze i normalnym produkcie psującym się co dwa lata to zgadzam się z prognozami mówiącymi, że władzę przejmą ponadnarodowe korporacje, a kraje będą tylko ich wasalami.


Skoro zaczęliśmy od lektury szkolnej, to i na lekturze szkolnej skończymy. Ktoś poza mną uwielbiał „Kamienie na szaniec”?
Trafiłem ostatnio na reklamę ekranizacji tego dziełka, wiadomo - wychowało się na nim kilka pokoleń, więc nie ma ryzyka finansowego…Ale nie o tym. Zmroziła mnie informacja na pół plakatu (z którego zresztą w Internetach leją jako kalki plakatów zmierzchu, a pomyśleć, ze w latach 80 i 90 byliśmy potęga plakatu), że film promuje utworek Dawida Podsiadło.
Nie będę ukrywał, że szlag mnie trafił, że sięgnięto i po tę „świętość” żeby rozmienić ją na drobne.
Ale może jestem tylko uprzedzony do naszych czasów i wcale nie jest tak źle?





piątek, 14 lutego 2014

Medalowy kacyk.

Wczoraj Justyna Kowalczyk zdobyła olimpijskie złoto w biegu na 10 km techniką dowolną.
Czy jest w tym kraju ktoś, kto jeszcze o tym nie wie?

Bardzo miło było zobaczyć taki sukces, tym bardziej, że miałem okazję na żywo zobaczyć moment w którym Justyna przekraczała linię mety. Wydarzenie to zwiastowało radosny i budujący dzień.

Oczywiście każde możliwe medium informowało o tym wydarzeniu próbując ugryźć swój kawałek medialnego tortu na gorąco, każdy chciał wziąć udział w sukcesie. Internet zasypały obrazki i komentarze internautów.

Pierwszy rysy w moim nastawieniu pojawiły się kiedy większość tych komentatorów totalnie olała panie, które zdobyły drugie i trzecie miejsce, jeżeli już wspominano to tylko o Bjoergen, która nie dała rady na końcówce i ukończyła bieg na miejscu piątym. Czy ktokolwiek zwrócił uwagę, że Polki zajęły również dwudzieste piąte i trzydzieste dziewiąte miejsce? Rozumiem problem legalnego dopingu, jaki stosują Norweżki, domyślam się jednak, że podobnych metod używa każdy sportowiec by podnieść swoją wydajność (ale to już temat na osobną notkę). Niestety, liczy się tylko pierwsze miejsce.
Drugi raz zniesmaczyłem się kilka godzin później kiedy wywiązała się rozmowa ze znajomym o sukcesie Kowalczyk, która szybko przeszła na temat kibiców. Znajomy, fan sportów zimowych, opowiedział mi jak spisują się polscy kibice na przykładzie swego czasu równie ubóstwianych dzięki Adamowi Małyszowi skoków narciarskich.
Otóż dotychczas, zgodnie z tym co serwują nam media wierzyłem, że poza piłką nożną kibice utrzymują w miarę sensowny poziom, a tu okazało się że śnieżki, przekleństwa i gwizdy to norma z jaką spotykali konkurenci polskich skoczków.
Ostateczną przesadą byłą sytuacja gdzie będąc wieczorem w knajpce na karaoke zauważyłem, że na ekranach systematycznie powtarzano zwycięski bieg. Przestałem liczyć gdzieś koło piątego razu.

Niestety po takim dniu sukces ten przestał cieszyć, szczególnie po skonfrontowaniu go z czeskimi wiadomościami, gdzie ładnie poinformowano o ich zawodniku, który w swojej dyscyplinie zajął wysokie ósme miejsce. U nas taka sytuacja zostałaby zostałaby okrzyknięta porażką lub podana tylko z obowiązku bo co to jest ósme miejsce.
Polacy to niestety wciąż taka mała zakompleksiona nacja, o silnej potrzebie udowadniania całemu światu, że jest najlepszy w czymkolwiek.
Nie potrafiący docenić tego, że dwudzieste piąte miejsce Kornelii Kubińskiej to również gigantyczny sukces.
Nie potrafiący zrozumieć, że Adam Małysz czy Kamil Stoch zanim zaczęli być mistrzami cieszyli się z sukcesu jakim było systematyczne plasowanie się w trzydziestce najlepszych skoczków narciarskich na świecie!
Nie potrafiący szanować konkurentów i doceniać małych sukcesów.
Kto poza mną oglądał F1 przed erą Kubicy? I kto ogląda teraz?

Na szczęście są już pierwsze efekty złotego medalu Justyny!
Wiadomości na Gazeta.pl napisały dziś o przypadku mieszkańca Nowego Sącza na komisji lekarskiej w ZUS-ie, który usłyszał od lekarza orzecznika, że skoro Justyna Kowalczyk może biegać ze złamaną nogą, to on może pracować ze złamanym palcem u nogi.
A co, my nie damy rady? !:D

poniedziałek, 10 lutego 2014

Na dobry wieczór.

Cześć ludki.

Od dłuższego czasu nosiłem się z jakże odkrywczym pomysłem stworzenia własnego bloga. Przechodząc przez różne etapy dojrzewałem do tego momentu. Oto jestem.
Głównym powodem jego powstania jest chęć pewnej konsolidacji własnych przemyśleń w sposób utrwalony na pewnym nośniku. Zobaczymy co z tego wyjdzie, biorąc pod uwagę mój analfabetyzm i słomiany zapał ;).

Tworząc bloga zadawałem sobie kilka jakże odkrywczych pytań:
- po co?
- dla kogo?
- no dobra chcesz kaleczyć język to właściwie o czym?

Otóż będę sobie pisał o wszystkim, czym będę miał ochotę się podzielić dla każdego, kto ma ochotę sobie to przeczytać.
A po co?
A po to.

Tylko uważajcie, czytanie bezpowrotnie zmienia wasz mózg! ;).