Tak się ostatnio
zastanawiam dużo nad przyszłością.
Rewolucje coraz bliżej,
na Ukrainie kolejna rewolucja, już nie pomarańczowa. W Bośni też
walki, ciekawe kiedy (i czy w ogóle?) w Polsce coś się ruszy.
Swego czasu jak wstępowaliśmy do UE popularny był żart, że "my Polacy już tak mamy"
rozwaliliśmy komunę UE będzie następna.
Bije mi trzydziestka
powoli, mam drugą grupę inwalidzką i chociaż jestem jeszcze w
miarę sprawny fizycznie to czuję się już jak osoba trzeciej
kategorii. Pracy dostosowanej dla osób niepełnosprawnych
praktycznie nie ma, o pracy w domu chociażby dla kobiet w ciąży
można tylko pomarzyć. Zawody w których szukam pracy na naszej prowincji są
najczęściej w 99% sfeminizowane, a co za tym idzie - moje szanse na
znalezienie tego typu pracy są w okolicach, jak to się mówi po
Soczi, błędu statystycznego. Ciekawe co powiedziałyby na to
feministki w kontekście równouprawnienia…(ale to już temat na
osobną notkę, a nawet kilka)
Jak tak patrzę jak się
Polska „rozwija” to nie wiem, czy na myśl o kolejnych
„rozbiorach” powinienem się cieszyć czy raczej bać, że może
być jeszcze gorzej?
Czy ktoś jeszcze
pamięta z jaką nadzieją wkraczało się w nowy wiek?
Wszystko to gdzieś się
rozpłynęło, wszyscy wyjeżdżali dorobić się, wrócić i żyć w
lepszej wolnej Polsce. Teraz wielu żałuje, że nie pojechało
wtedy, a jeszcze więcej cieszy się, że żyje „tam”, a nie tu.
Odnoszę wrażenie, że
większość ludzi w tym naszym kraiku jest zajęta wyłącznie
wiązaniem końca z końcem; żyjąc z dnia na dzień nie wierzy w
swoje emerytury i nie wie co będzie robić za 10 lat.
Jak szczęśliwie żyć
w takich warunkach?
Ktoś jeszcze wierzy w
„zieloną wyspę”?
Ktoś jeszcze wierzy w
coś?
Rzut okiem na naszą
przyszłość:
Dzietność w Polsce
wynosi około 1.6, dzietność Polek w UK 2.2 (+ci co utrzymują
dzieci w Polsce za zasiłki na nie z UK).
Źli Polacy w Polsce nie
chcą rodzić, odprowadzać podatku, żyć.
Rozmawiałem z wieloma
znajomymi planującymi lub mającymi już dziecko, czy mają zamiar
mieć więcej niż jedno. Absolutnie wszyscy kierowali się w stronę nie, podkreślając prawie
wyłącznie kwestie finansowe.
Przypominam, że skończył się właśnie wyż demograficzny.
Kilka lat temu koszt
wychowania dziecka od 0 do 18 szacowano na minimum trzydzieści tysięcy
złotych.
Ciekawe jak jest teraz?
Problemy z młodzieżą
zwala się na gimnazja i przemoc w telewizji,
traktując tymczasem piętnastolatka
jak
dorosłego konsumenta, ba
nawet gorzej bo takim łatwiej manipulować.
Urabia
się go od małego, aby konsumował
napędzając
gospodarkę. Nikogo nie obchodzi jego tożsamość
społeczna, nikogo poza jak pokazała ostatnia afera z gender
kościołem. Jego rodzice na ogół są zbyt zajęci
dorabianiem się, aby poświęcić mu więcej uwagi i zrozumienia, a
z drugiej strony nie mają większego pojęcia o jego problemach i
tym jak je rozwiązywać ponieważ sami nie zostali do tego
specjalnie przygotowani.
Zastanawiam się jak ta
młodzież ma budować lepszą przyszłość za dwadzieścia lat?
Inżynieria społeczna w naszym kraju nie istnieje. To co działa to relikt socjalizmu + interesy kościoła i agresywnego kapitalizmu.
Młodzi ludzie
dorastają nie mając marzeń, planów, pomysłu na życie. Nie mając
nikogo kogo mogłaby sobie stawiać za wzór ani nikogo do kogo mogliby się zwrócić po pomoc i zrozumienie.
Papieżowi Polakowi
dawno się zmarło.
Owsiak produkujący się
od dwudziestu lat pod koniec ubiegłego roku nie wytrzymał i chciał
wywalić wszystko w cholerę.
Wcale mu się nie
dziwię, ileż można napierdalać głową w mur?
Koleś ma ponad 60 lat i żadnych charyzmatycznych następców.
Kogo ma sobie stawiać
za wzór dzisiejszy nastolatek? Biebera? Innych ludzi nie ma w
mediach, nie sprzedają się. Jeżeli są prezentowani jako słabe
jednostki lub przeciwstawia się im jakiegoś krzykacza, zagłusza
lub ośmiesza. Tabloidyzacja pełną parą. Kultura wysoka schodzi do
undergroundu, może jej to dobrze zrobi? Mamy ostatnio zastój, a jak
śpiewa Kazik „Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny”.
Naprawdę jestem ciekaw
co będzie dalej. Myślę, że za pokolenie to, co teraz nazywamy
Internetem będzie traktowane jako kolejny chociaż sztuczny zmysł,
ale o tym coś więcej napiszę w kolejną notce :)
Będzie postępować
degrengolada i analfabetyzm. Nie wiem jak sobie z tym poradzi Polska.
Już nie tylko nasz kraj jest postrzegany jako trzeci świat, ale
powoli cała Europa. Jedno jest pewne, wybitnych jednostek nam nie
zabraknie, a że będą im stawiać pomniki w Ugandzie czy gdzieś to
historia nas już przyzwyczaiła ;)
Jeżeli nie wybuchnie
żadna wojna, nikt nie wprowadzi nowej gospodarki opartej na usłudze
i normalnym produkcie psującym się co dwa lata to zgadzam się z
prognozami mówiącymi, że władzę przejmą ponadnarodowe korporacje, a kraje
będą tylko ich wasalami.
Skoro zaczęliśmy od
lektury szkolnej, to i na lekturze szkolnej skończymy. Ktoś poza
mną uwielbiał „Kamienie na szaniec”?
Trafiłem ostatnio na
reklamę ekranizacji tego dziełka, wiadomo - wychowało się na nim
kilka pokoleń, więc nie ma ryzyka finansowego…Ale nie o tym.
Zmroziła mnie informacja na pół plakatu (z którego zresztą w
Internetach leją jako kalki plakatów zmierzchu, a pomyśleć, ze w
latach 80 i 90 byliśmy potęga plakatu), że film promuje utworek
Dawida Podsiadło.
Nie będę ukrywał, że
szlag mnie trafił, że sięgnięto i po tę „świętość” żeby
rozmienić ją na drobne.
Ale może jestem tylko
uprzedzony do naszych czasów i wcale nie jest tak źle?